piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 2



Z punktu widzenia Belli


Od 15 minut leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit, chociaż powinnam wstawać. Tak, dziś czeka mnie pierwszy dzień w szkole. Chyba powinnam powiedzieć pierwszy dzień w TEJ szkole, bo przecież nie raz kończyłam już liceum. Do tego dużo lepsze… Z każdą chwilą pomysł z pójściem tam wydawał się co raz bardziej absurdalny. Jednak, jak tylko myślę o zmianie mojej decyzji coś mnie powstrzymuje. Najgorsze, że nie rozumiem co. Tak czy inaczej, specjalnie wstałam pół godziny wcześniej, żeby wprowadzić w życie swój plan. Generalnie chodzi o to, żeby trochę zmienić mój wygląd. Nie mogę prezentować się tak jak zwykle, bo Ci wszyscy napaleni kolesie będą się ślinić na mój widok. Niestety tak już działam na facetów. Dzieje się tak dlatego, że jestem… no nie ważne. Kiedyś to mnie cieszyło, to całe zainteresowanie z ich strony. Nie żebym z którymś kiedyś się umówiła, ale po prostu schlebiało mi to. A teraz w zaistniałych okolicznościach, mogłabym zrobić któremuś krzywdę, jeśli tylko spróbowałby mnie dotknąć…

Wzięłam się do pracy i po 18 minutach wyglądałam… OKROPNIE. No ale taki był plan, niestety. Stworzyłam pozory ciemniejszej karnacji, moje oczy wyglądały na mniejsze, usta nie miały swojej zwykłej barwy czerwieni… Właściwie to teraz wyglądałam dokładnie tak jak się czułam. Moje śliczne włosy, sięgające mi do pasa spięłam w coś kokpodobnego, następnie poszłam do garderoby. I tu pojawiał się problem. Każdy kto mnie zna wie, że jestem ikoną stylu, więc jak do cholery mam tu znaleźć jakieś ubrania, które sprawią, że będę mniej atrakcyjna?! W końcu ubrałam zwykłe rurki i beżowy sweterek, który był trochę szerszy. Najgorzej było z butami. Po 10 rozpaczliwych minutach wybrałam brązowe botki na płaskiej podeszwie. O zgrozo, żegnajcie kilkunastocentymetrowe szpilki! Byłam załamana. Wzięłam ze sobą torbę i skierowałam się w stronę garażu. Gdy wyszłam z pokoju natknęłam się na Zaca, w samych bokserkach.

-Braciszku, mógłbyś się ubrać, nie wszyscy chcą oglądać twoje gacie

-Matko, co Ci się stało? Wyglądasz tak yyy… dziwnie, że w pierwszej chwili Cię nie poznałem.

-HA-HA-HA bardzo śmieszne. Idę do szkoły, idioto, a tak się składa że nie potrzebuje wianuszka adoratorów, łażących za mną krok w krok i śliniących się na mój widok.

Zeszłam na dół, a salonie siedział mój ojciec. Czy ja od samego rana muszę mieć pecha?!

-Dzień dobry Bello

-Cześć

-Chciałbym z Tobą porozmawiać po południu.

-Nie sądzę, żebyśmy jeszcze mieli o czym rozmawiać Tato. – w ostatnie słowo włożyłam tyle sarkazmu ile potrafiłam. – A teraz wybacz, spieszę się do szkoły.

Tak skończyłam naszą rozmowę. Wiem, pewnie każdy słyszący naszą rozmowę stwierdziłby, że jestem wyrodną córką itd… Ale tak nie jest. Kiedyś był dla mnie Tatą, Tatusiem, największym bohaterem, przy nim znikał cały mój strach, a teraz? Teraz  mogę ewentualnie nazwać go Ojcem. Nie umiem już nawet z nim rozmawiać. Przyszłam do niego z takim problemem, a on mi nie uwierzył. Wolał słuchać kogoś innego, kogoś kto mnie skrzywdził. To zniszczyło wszystko, całe zaufanie jakim go darzyłam wyparowało w momencie. Kontynuując swoje przygnębiające rozmyślania udałam się moim granatowym Mini Cooperem do Forks.



Z punktu widzenia Edwarda


Zapowiada się kolejny nudny dzień w szkole. W sumie nie powinienem narzekać, jest lepiej niż w poprzedniej. Miałem w niej dość natarczywą wielbicielkę. Nawet nie chce mi się o tym gadać. Nie żeby tu ich nie było. Ciągle słyszę ich myśli błądzące wokół mojej osoby, głównie wyobrażają sobie mnie bez koszulki. Okropność. Zszedłem do garażu gdzie czekało na mnie moje rodzeństwo. Jak zwykle jechaliśmy moim volvo i jak zwykle ja prowadziłem. Nie ma osoby, której dałbym prowadzić moje cudeńko. Niech się cieszą, że w ogóle mogą do niego wsiąść. Gdy dojechaliśmy na miejsce, na parkingu nie było jeszcze wielu osób. Wysiedliśmy, a że nie padało usiedliśmy przy jednym z drewnianych stolików. Ludzie pomału zaczynali się zbierać. Po jakichś 10 minutach coś przykuło moją uwagę. Na szkolny parking wjechał granatowy Mini Cooper. Nie widziałem kto prowadzi, ponieważ szyby były mocno przyciemniane. Nagle z auta wysiadła dziewczyna. Niezwykła dziewczyna. Wyglądała na przygnębioną, ale była niezwykle piękna. Delikatna, słodka, po prostu piękna. Poczułem się dziwnie. Co gorsza poczułem coś w okolicach serca. Ale jak?! Przecież ono jest do cholery martwe. Od prawie 100 lat. Byłem, delikatnie mówiąc, w lekkim szoku. W tym momencie dziewczyna spojrzała w naszą stronę. Nie! Ona spojrzała prosto na mnie, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały (swoją drogą ma cudowne oczy, koloru płynnej mlecznej czekolady), cała zesztywniała, a w jej oczach pojawiło się coś jakby niedowierzanie, ale i zrozumienie, szok, zdziwienie i 1000 innych emocji. Nagle szybko ruszyła w stronę szkoły i zniknęła za drzwiami sekretariatu. Tak naprawdę ten moment kiedy na mnie patrzyła trwał parę sekund, a dla mnie to były minuty, długie minuty. Wszystko zwolniło. Nie wiem co się ze mną działo.

-Ałaaa to boli – krzyknąłem, po tym jak coś, a raczej wredny chochlik uderzył mnie w ramię

-Mówię do Ciebie braciszku! Coś Ci jest? Dziwnie wyglądasz…

-Wszystko w porządku, chodźmy na lekcje.

Wstając od stolika zauważyłem, że Jasper jakoś dziwnie się na mnie patrzy. Nie mam pojęcia o co mu chodziło. Razem z nim i Alice poszliśmy do klasy, pierwszą lekcje mieliśmy razem. Kiedy tylko przekroczyłem próg sali, zobaczyłem piękną szatynkę w mojej ławce. Właśnie w mojej! Sam nie wiem dlaczego się tak ucieszyłem. Usiadłem obok i wtedy poczułem jej zapach. Zdziwiłem się, bo był znajomy, jednak nie mogłem zrozumieć jak to możliwe. Nie znałem jej wcześniej, ani nie widziałem. Pamiętałbym, takiej dziewczyny nie da się zapomnieć. Kiedy miałem się przywitać (tak, uaktywnił mi się tryb dżentelmena) włączył się alarm przeciwpożarowy. Wszyscy zaczęli wychodzić, a moją piękność zgubiłem w tłumie. Zaraz, dlaczego ja myślę o niej MOJA?! Powinienem się ogarnąć. Okazało się, że zapalił się składzik w jednym z budynków. Nic specjalnego, ale odwołali lekcje. Byłem niepocieszony. Jednak dowiedziałem się dwóch rzeczy. Pierwsza – śliczna nieznajoma ma na imię Bella, a druga – za cholerę nie mogłem usłyszeć jej myśli. Wróciliśmy do domu i od razu poszedłem do swojego pokoju. Musiałem to wszystko przemyśleć. Faktem było to, że no cóż, nigdy żadna dziewczyna, tak na mnie nie działała. Chyba wiedziałem co się ze mną działo, ale na razie nie potrafiłem się do tego przyznać, nawet przed samym sobą. Poza tym gdyby moja rodzina się dowiedziała, o matko z córką, byłaby awantura stulecia. Kolejną rzeczą do rozpatrzenia, było to, że jej umysł był dla mnie kompletnie zamknięty. Wcześniej takie rzeczy się nie zdarzały. Dziwna sprawa. Będę musiał jutro z nią porozmawiać, może wtedy uda mi się ją rozgryźć. Eee, „rozgryźć” to trochę nieodpowiednie słowo w moim przypadku. Nie ważne. Nagle moje rozmyślania przerwała Alice, która bez pukania wpadła do mojego pokoju. Jak zwykle zresztą…

-Edward jest sprawa, musisz jechać na Alaskę…



Z punktu widzenia Belli


Edward Cullen. Kate tyle razy mi o nim opowiadała, ale ja jakoś nigdy nie zwracałam na to większej uwagi. Od dwóch godzin siedziałam w moim pokoju i próbowałam odsunąć od siebie szok jaki przeżyłam w szkole.  Jednocześnie wszystko stało się jasne, tylko chyba nie do końca to do mnie docierało. Jednak teraz już rozumiałam dlaczego co noc gościł w moim śnie, a przynajmniej w tej pierwszej, przyjemnej części. I to, dlaczego zapisałam się tam do szkoły. To był ON. To ON miał być tym, który zmieni moje życie na zawsze…





_____________________________



Hej, mam nadzieję że rozdział się spodoba ;)

Osobiście mam dość mieszane uczucia co do niego. Za każdym razem jak go czytam zmieniam zdanie czy jest dobry czy fatalny ;P
Co do NN to pojawi się najwcześniej w środę, gdyż w niedzielę mam studniówkę i trzeba się przygotować, a później dojść do siebie ;D

Teraz kolejna sprawa, mam pytanie, czy chciałybyście, żeby do postów dodawać zdjęcia?
Chodzi mi o np. zdjęcia domów naszych bohaterów, albo zestawów ubrań naszej słodkiej Belli.

Bo jeżeli jesteście chętne to od następnego rozdziału będą się pojawiać.

No to na razie się żegnamy, do następnego tygodnia ;*


środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 1



Z punktu widzenia Edwarda

Minęły cztery tygodnie od dziwnej wizji Alice. Cztery tygodnie i nic się nie stało, nic się nie zmieniło. Może jednak się pomyliła i wszystko miało zostać po staremu. Sam nie wiem. Kolejną noc spędzam na myśleniu o tym co może się zdarzyć. Chyba coś ze mną nie tak. Gdybym chociaż mógł zasnąć…

Z punktu widzenia Belli

Jego twarz jest  taka piękna, uśmiecha się do mnie, wyciąga ręce, jakby chciał mnie ochronić przed całym światem. Wszystko w nim jest idealne; oczy, usta, włosy. Próbuje do niego podejść, jestem co raz bliżej, już prawie go dotykam… Nagle wszystko się zmienia jest ciemno, zimno, jestem sama w ogromnym lesie. Słyszę śmiech, okropny śmiech. Wiem do kogo należy. Zaczynam biec, uciekać ale nie mam siły. Przewracam się. Ten drań jest już blisko. Czuję jego ohydny oddech na szyi, jego zapach mnie dusi, wszystko dookoła gnije – kwiaty, drzewa. Czuję na sobie jego obrzydliwy dotyk. Jest mi niedobrze. Nie mogę oddychać. I nagle…
budzę się.
No tak powinnam już do tego przywyknąć. Od czterech tygodni prześladuje mnie ten sam koszmar. Generalnie mam już tego dość, zresztą jak wszystkiego innego. Postanowiłam pójść pod prysznic, bo obudziłam się cała zalana potem. Okropność.
Po porannej toalecie udałam się do mojej ogromnej garderoby. Wybrałam z niej czarne rurki, brzoskwiniową koszule i takiego samego koloru szpilki, które mają 13cm. Tak, tak przykładam ogromną wagę do mojego wyglądu. Nic nie poradzę, jestem perfekcjonistką. Żeby się waliło i paliło Bella Swan musi wyglądać dobrze. Nawet jeśli moja psychika siada, chce mi się płakać i mam dość samej siebie, to przecież nikt nie musi o tym wiedzieć. Po co mają się martwić. Wolę cierpieć w samotności.
Kiedy już się ubrałam, zeszłam na dół żeby zjeść śniadanie. W momencie zejścia z ostatniego stopnia, coś nagle powaliło mnie na ziemie. Już miałam zacząć krzyczeć (tak jestem ostatnio trochę przewrażliwiona), ale do moich nozdrzy napłynął dobrze znany mi zapach mojej najlepszej przyjaciółki. Kate – siostra którą zawsze pragnęłam mieć. Kiedyś mówiłyśmy sobie o wszystkim, ale teraz nawet ona nie wiedziała przez jakie piekło przechodzę.
-Oszalałaś Landryno?- lubiłam ją tak przezywać, to przez pewną historię, która kiedyś nam się przydarzyła, ale o tym kiedy indziej.
-Nie oszalałam tylko się strasznie za Tobą stęskniłam
-Dobra dobra, złaź ze mnie, bo pomyślę, że mój brat jest tak kiepski w łóżku, że chcesz być zaspokojona przeze mnie. – W tym momencie do salonu wszedł Zac, obładowany walizkami.
-Przepraszam, że niby kto jest kiepski?! Jestem świetny w łóżku! Kate, Słoneczko powiedz tej okrutnej wiedźmie
W tym momencie obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem. Kiedy się uspokoiłyśmy i usiadłyśmy na kanapie powiedziałam:
-No to opowiadaj Katie, jak było? – Mój braciszek zaskoczył wszystkich zabierając Kate na dwa tygodnie, na romantyczne wakacje, na Fidżi.
-Oh Bella było cudownie, naprawdę, mamy masę zdjęć…
Tak spędziłyśmy większość dnia. Kate z zapałem opowiadała szczegóły z wyjazdu, oglądałyśmy zdjęcia i oczywiście obgadywałyśmy Zaca. Niestety późnym wieczorem moja przyjaciółka zainteresowała się tym co ja robiłam, podczas ich nieobecności.
-No to opowiadaj Bi, co się działo jak nas nie było?
-Hmm no na przykład zapisałam się do szkoły.
-Ooo super, jaka to uczelnia? Może postudiowałybyśmy trochę razem. Mogłoby być zabawnie.
-Eee, Kate właściwie to zwykłe liceum, w Forks. – Moja przyjaciółka zrobiła minę jakbym oszalała
-Co?! A po jaką cholerę Ty idziesz do liceum?
-Wiem, że możesz tego nie rozumieć, ale…
-Nie ma, ale Bella. Skończyłaś 4 najlepsze uczelnie świata, a teraz zapisujesz się do liceum?! Poza tym Forks?! To dziura zabita dechami!
-Tak wiem, ale potrzebuje trochę spokoju
-Ok, nie wiem o co chodzi, ale wytłumacz mi jedno. Skoro z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu zapisujesz się do takiej szkoły, to dlaczego Forks?! Dużo bliżej masz do Rainstown…
-Problem w tym, że ja sama nie wiem dlaczego się tam zapisałam… Po prostu 4 dni temu obudziłam się z myślą, że muszę się zapisać do liceum. Właśnie w Forks…
-Ok, zaczynasz mnie przerażać Bella, ale zmieńmy temat. Co tam u Lucasa? – w tym momencie zrobiło mi się słabo, to okropne wspomnienie wróciło i uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. To co mi zrobił, ktoś komu ufałam, kogo kochałam jak brata…
-Hallo, ziemia do Belli? Co Ci jest? Strasznie zbladłaś.
-Co? O co mnie pytałaś? – Byłam rozkojarzona, cały czas wspomnienie wracało
-Pytałam co u Lucasa?
-Widzisz Kate, ja nie wiem co u niego i nie chce wiedzieć.
-Ale jak to? Co się stało? – Moje zachowanie wyraźnie zmartwiło moją przyjaciółkę
-Proszę Cię, ja nie chce o tym rozmawiać, nie chce go widzieć, nie chce o nim słyszeć. Jestem zmęczona, idę się położyć. Dobranoc.
Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Po drodze prawie wpadłam na mojego brata, niosącego talerz kanapek. Zawsze był głodomorem. Gdy byłam na górze, usłyszałam jeszcze jak Zac pyta Kate:
-Co jej się stało?
No tak teraz pewnie Katie wszystko mu powie. Trudno, nie mam siły teraz o tym myśleć. Z impetem wpadłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i zsunęłam się po nich w dół. Płakałam długo, bardzo długo. W tej chwili byłam wdzięczna sama sobie za pomysł z zamontowaniem dźwiękoszczelnych ścian w pokoju. Nie chciałam żeby słyszeli. To wszystko co czułam mnie przygniatało. Ból, wstręt, rozpacz, złość, żal, gniew. Za dużo. To o wiele za dużo. Po kilku godzinach, wyczerpana, zasnęłam na podłodze. W moim stanie tylko sen był chwilową ulgą w bólu. Przynajmniej dopóki nie pojawi się, ten sam co zwykle, przerażający koszmar…


______________________________________

Cóż mamy rozdział. Szczerze mówiąc jestem z niego średnio zadowolona, ale ocenę pozostawiam wam ;)
Co do kolejnego posta to sama nie wiem kiedy się pojawi. Najpóźniej w następnym tyg. W końcu muszę potrzymać was trochę w niepewności ;P
Liczę na wasze komentarze ;D

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prolog



 Z punktu widzenia Edwarda

Siedziałem w swoim pokoju. Patrzyłem na gwiazdy. To jedna z niewielu czynności które sprawiały mi przyjemność podczas mojego długiego życia. A może powinienem to raczej nazwać egzystencją, istnieniem. Nie wiem, po prostu byłem, bez żadnego celu, żadnych perspektyw.
-Tak bezchmurna noc to rzadkość w tym miejscu. – pomyślałem.
Forks. Małe miasteczko w stanie Waszyngton, wyróżniające się tylko tym, że padało tu częściej niż w jakimkolwiek innym miejscu USA. No i może tym, że mieszkało tu 7 wampirów. Ale o tym nikt nie wiedział i niech tak pozostanie. Mieszkałem tu razem z moją rodziną: Moimi przybranymi rodzicami Carlislem i Esme oraz z czwórką rodzeństwa Alice, Rozalie, Jasperem i Emmettem.
 Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos tłuczonego szkła. Nie zawracałbym sobie tym głowy gdyby nie pisk Alice. Z jej myśli wyczytałem, że ma wizje jednak od razu ją przede mną zablokowała śpiewając w głowie jakąś pieśń po turecku. Tego nienawidziłem najbardziej. Blokowania umysłu i to jeszcze w taki sposób! Prowadzony ciekawością powoli udałem się na dół.
-Czemu nie chcesz mi pokazać wizji? Co widziałaś? –zapytałem wchodząc do przestronnego salonu.
-Och Edwardzie nie denerwuj się tak. To nic złego. A nie pokazuje ci tego bo to było nie wyraźne i mógłbyś to źle zinterpretować.
Źle zinterpretować?  Miałem nadzieje, że tym razem nie chodzi o Tanyę. Wszyscy twierdzili, że pasowalibyśmy do siebie, ale ja widziałem w niej coś czego nie umiałem nazwać. Nic do niej nie miałem, co prawda była pusta i trochę zapatrzona w siebie, ale to nie o to chodziło.
-Jak znowu chcesz mnie swatać z Tanyą to ostrzegam, nawet nie zaczynaj. Tym razem nie wytrzymam i się wyprowadzę. Nie uszczęśliwicie mnie na siłę.
 Odwróciłem się napięcie i wybiegłem z domu trzaskając drzwiami. Użyłem trochę za dużo siły i prawie wypadły z zawiasów. Byłem zły. Biegłem przed siebie, jednak po kilku minutach zwolniłem. Przechodząc przez niewielką polankę wyczułem dwa zmieszane ze sobą zapachy. Jeden na pewno należał do wampira, a drugi, no cóż nie wiedziałem do kogo należy jednak był niezwykle piękny… W końcu dotarłem nad urwisko. Usiadłem i patrzyłem jak fale rozbijają się o brzeg. Teraz pomyślałem o rodzinie. Przesadziłem, przecież nawet nie wiedziałem czy o to jej chodziło. Może to znowu jakiś prezent dla Jaspera. Ehhh… Zdecydowanie mam problemy z kontrolowaniem emocji… Będę musiał ich przeprosić. Chcieli dla mnie dobrze. Martwili się. Nawet Emmett HA-HA-HA - kto by pomyślał.
Edward nie uciekaj chce pogadać.- Alice już mnie znalazła. Usiadła obok mnie.
-Przepraszam Alice, poniosło mnie.
-Daj spokój sama cię sprowokowałam. Jednego tylko nie rozumiem. Czemu jesteś tak cięty na Tanyę?
-Cóż, wiem że to dziwnie zabrzmi, ale jest w niej coś co mnie niepokoi.
-Hmm … - myślałem że coś mi powie ale już się odezwała. Nie chciałem jej denerwować, ale musiałem się dowiedzieć.
-Powiesz mi teraz co zobaczyłaś? – Długo musiałem czekać na odpowiedź
-No dobrze. Ed ja tak dokładnie nie wiem co się stanie. Ta wizja była niejasna i strasznie zamazana. Jedyne czego jestem pewna to tego, że nasze życie już nie długo całkowicie się zmieni. … A w szczególności twoje…
                                                    ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Gdy Alice i Edward siedzieli i w ciszy przypatrywali się wzburzonemu morzu, całkiem niedaleko, w przestronnej łazience dużego domu, na zimnej podłodze siedziała piękna dziewczyna. Po jej policzkach płynęły słone krople. W tej chwili pragnęła zasnąć. Zasnąć
i już nigdy się nie obudzić…

________________________________________

Uff no to mamy prolog ;D
Myślę, że następny rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu ;)
Bardzo zależy mi na waszych opiniach, a na razie do następnego posta :D

niedziela, 5 stycznia 2014

Powitanie + Bohaterowie

Na tym blogu powstanie inna historia Edwarda I Belli od tej opisanej w cudownej Sadze Zmierzch. Będzie kilku zupełnie nowych bohaterów, a niektórzy nam znani zupełnie się nie pojawią. Mam nadzieję że będziecie zadowoleni.
A teraz zapraszam do poznania naszych bohaterów...

Rodzina Swan:

Isabella "Bella" Elizabeth Swan

Zachary "Zac" Swan - brat Belli. Kocha siostrę, uwielbia jej dokuczać. Związany z Kate.

Elizabeth Anabelle Swan - matka Belli i Zaca. Żona Roberta. Jest wampirzycą od 54 lat. Przemieniona przez swojego męża w wieku 26 lat. Jej dzieci są dla niej największym cudem. Jej dar to telekineza.

Robert Swan - ojciec Belli i Zaca. Mąż Elizabeth. Jest wampirem od 483 lat. Przemieniony przez Volturi w wieku 28 lat. Na co dzień pracuje w szpitalu, jest lekarzem.






Rodzina Cullen:


Edward "Ed" Anthony Masen Cullen - Przystojny wampir przemieniony przez przybranego ojca Carlisle'a w wieku 17 lat. Potrafi czytać w myślach. Kiedy pierwszy raz spotyka Belle, na zabój się w niej zakochuje, jednak nie wie nic o jej rodzinie i mrocznym sekrecie.

Alice "Ali" Cullen - szalona wampirzyca, ma dar przepowiadania przyszłości. Związana z Jasperem. Z ludzkiego życia nie pamięta nic. Bardzo chce znaleźć dziewczynę dla swojego przybranego brata Edwarda, co bardzo często prowadzi do kłótni między nimi. Pomimo tego świetnie się dogadują. Alice jest stu procentową zakupoholiczką.

Rosalie Cullen - wampirzyca niezwykłej urody, przemieniona przez przybranego ojca Carlisle'a. Przed przemianą brutalnie zgwałcona przez narzeczonego. Sprawia wrażenie pustej i zimnej jednak na prawdę jest wrażliwa co skrzętnie ukrywa. Związana z Emmettem. Lubi zakupy i szybkie auta. Jest bardzo uparta.

Jasper Cullen - wampir posiadający umiejętność wyczuwania i kontrolowania emocji. Związany z Alice, która pomogła wyjść mu z depresji spowodowanej jego przeszłością.





Emmett Cullen - wampir o nadzwyczajnej (nawet jak na wampira) sile. Związany z Rosalie, która uratowała go po tym jak zaatakował go niedźwiedź. Ma on bardzo specyficzne poczucie humoru przez co często denerwuje innych, jednak generalnie nie da się go nie lubić.

Carlisle Cullen - założyciel rodziny. Pracuje w szpitalu jako lekarz. Jego żoną jest Esme którą sam przemienił. Podczas ludzkiego życia zajmował się polowaniami na wampiry. Odznacza się niesłychaną siłą woli. Brzydzi się przemocą dlatego jako pierwszy przeszedł na "wegetariańską" dietę.




Esme Cullen - wampirzyca o wielkim sercu. Przemieniona przez swojego męża Carlisle'a po skoku z klifu, po tym jak zmarło jej nowo narodzone dziecko.





Pozostali:
Kate - wampirzyca, ma siostrę Tanye. Związana z Zackiem. Jej najlepszą przyjaciółką jest Bella. Prowadzi to do poważnych konfliktów z siostrą, która szczerze nienawidzi panny Swan. Kate ma dość specyficzny dar - potrafi razić innych prądem.

Dominic - wampir potrafiący się teleportować. Jest najlepszym przyjacielem Zacka. Bella jest dla niego jak młodsza siostra, zawsze starał się nią opiekować. Jest niepoprawnym optymistą. Uwielbia imprezy, potrafi dobrze się bawić.





Tanya - wampirzyca, jej siostrą jest Kate. Nienawidzi Belli, robi wszystko żeby cierpiała. Obwinia ją o śmierć swojej matki. Udaje przyjaciółkę Rosalie,a tak na prawdę nienawidzi całej rodziny Cullenów i planuje ją zniszczyć. Współpracuje z Lucasem.

Lucas - wampir przemieniony w dniu osiemnastych urodzin. Przyjaciel Roberta. Planuje zemstę na Belli za to że odrzuciła jego uczucia. Jest powodem wielu kłótni Belli z jej ojcem. Lucas nie posiada żadnego daru jednak ma bardzo niebezpiecznych przyjaciół.




*Bella specjalnie nie jest opisana, żeby nie zdradzać wam od razu tajemnicy.