Z punktu widzenia Belli
Od 15 minut leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit, chociaż
powinnam wstawać. Tak, dziś czeka mnie pierwszy dzień w szkole. Chyba powinnam
powiedzieć pierwszy dzień w TEJ szkole, bo przecież nie raz kończyłam już
liceum. Do tego dużo lepsze… Z każdą chwilą pomysł z pójściem tam wydawał się
co raz bardziej absurdalny. Jednak, jak tylko myślę o zmianie mojej decyzji coś
mnie powstrzymuje. Najgorsze, że nie rozumiem co. Tak czy inaczej, specjalnie
wstałam pół godziny wcześniej, żeby wprowadzić w życie swój plan. Generalnie
chodzi o to, żeby trochę zmienić mój wygląd. Nie mogę prezentować się tak jak
zwykle, bo Ci wszyscy napaleni kolesie będą się ślinić na mój widok. Niestety
tak już działam na facetów. Dzieje się tak dlatego, że jestem… no nie ważne.
Kiedyś to mnie cieszyło, to całe zainteresowanie z ich strony. Nie żebym z
którymś kiedyś się umówiła, ale po prostu schlebiało mi to. A teraz w
zaistniałych okolicznościach, mogłabym zrobić któremuś krzywdę, jeśli tylko
spróbowałby mnie dotknąć…
Wzięłam się do pracy i po 18 minutach wyglądałam… OKROPNIE.
No ale taki był plan, niestety. Stworzyłam pozory ciemniejszej karnacji, moje
oczy wyglądały na mniejsze, usta nie miały swojej zwykłej barwy czerwieni…
Właściwie to teraz wyglądałam dokładnie tak jak się czułam. Moje śliczne włosy,
sięgające mi do pasa spięłam w coś kokpodobnego, następnie poszłam do
garderoby. I tu pojawiał się problem. Każdy kto mnie zna wie, że jestem ikoną
stylu, więc jak do cholery mam tu znaleźć jakieś ubrania, które sprawią, że
będę mniej atrakcyjna?! W końcu ubrałam zwykłe rurki i beżowy sweterek, który
był trochę szerszy. Najgorzej było z butami. Po 10 rozpaczliwych minutach
wybrałam brązowe botki na płaskiej podeszwie. O zgrozo, żegnajcie
kilkunastocentymetrowe szpilki! Byłam załamana. Wzięłam ze sobą torbę i
skierowałam się w stronę garażu. Gdy wyszłam z pokoju natknęłam się na Zaca, w
samych bokserkach.
-Braciszku, mógłbyś się ubrać, nie wszyscy chcą oglądać
twoje gacie
-Matko, co Ci się stało? Wyglądasz tak yyy… dziwnie, że w
pierwszej chwili Cię nie poznałem.
-HA-HA-HA bardzo śmieszne. Idę do szkoły, idioto, a tak się
składa że nie potrzebuje wianuszka adoratorów, łażących za mną krok w krok i
śliniących się na mój widok.
Zeszłam na dół, a salonie siedział mój ojciec. Czy ja od
samego rana muszę mieć pecha?!
-Dzień dobry Bello
-Cześć
-Chciałbym z Tobą porozmawiać po południu.
-Nie sądzę, żebyśmy jeszcze mieli o czym rozmawiać Tato. – w
ostatnie słowo włożyłam tyle sarkazmu ile potrafiłam. – A teraz wybacz, spieszę
się do szkoły.
Tak skończyłam naszą rozmowę. Wiem, pewnie każdy słyszący
naszą rozmowę stwierdziłby, że jestem wyrodną córką itd… Ale tak nie jest.
Kiedyś był dla mnie Tatą, Tatusiem, największym bohaterem, przy nim znikał cały
mój strach, a teraz? Teraz mogę
ewentualnie nazwać go Ojcem. Nie umiem już nawet z nim rozmawiać. Przyszłam do
niego z takim problemem, a on mi nie uwierzył. Wolał słuchać kogoś innego,
kogoś kto mnie skrzywdził. To zniszczyło wszystko, całe zaufanie jakim go
darzyłam wyparowało w momencie. Kontynuując swoje przygnębiające rozmyślania
udałam się moim granatowym Mini Cooperem do Forks.
Z punktu widzenia Edwarda
Zapowiada się kolejny nudny dzień w szkole. W sumie nie
powinienem narzekać, jest lepiej niż w poprzedniej. Miałem w niej dość
natarczywą wielbicielkę. Nawet nie chce mi się o tym gadać. Nie żeby tu ich nie
było. Ciągle słyszę ich myśli błądzące wokół mojej osoby, głównie wyobrażają
sobie mnie bez koszulki. Okropność. Zszedłem do garażu gdzie czekało na mnie
moje rodzeństwo. Jak zwykle jechaliśmy moim volvo i jak zwykle ja prowadziłem.
Nie ma osoby, której dałbym prowadzić moje cudeńko. Niech się cieszą, że w
ogóle mogą do niego wsiąść. Gdy dojechaliśmy na miejsce, na parkingu nie było
jeszcze wielu osób. Wysiedliśmy, a że nie padało usiedliśmy przy jednym z
drewnianych stolików. Ludzie pomału zaczynali się zbierać. Po jakichś 10
minutach coś przykuło moją uwagę. Na szkolny parking wjechał granatowy Mini
Cooper. Nie widziałem kto prowadzi, ponieważ szyby były mocno przyciemniane. Nagle
z auta wysiadła dziewczyna. Niezwykła dziewczyna. Wyglądała na przygnębioną,
ale była niezwykle piękna. Delikatna, słodka, po prostu piękna. Poczułem się
dziwnie. Co gorsza poczułem coś w okolicach serca. Ale jak?! Przecież ono jest
do cholery martwe. Od prawie 100 lat. Byłem, delikatnie mówiąc, w lekkim szoku.
W tym momencie dziewczyna spojrzała w naszą stronę. Nie! Ona spojrzała prosto
na mnie, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały (swoją drogą ma cudowne oczy,
koloru płynnej mlecznej czekolady), cała zesztywniała, a w jej oczach pojawiło
się coś jakby niedowierzanie, ale i zrozumienie, szok, zdziwienie i 1000 innych
emocji. Nagle szybko ruszyła w stronę szkoły i zniknęła za drzwiami
sekretariatu. Tak naprawdę ten moment kiedy na mnie patrzyła trwał parę sekund,
a dla mnie to były minuty, długie minuty. Wszystko zwolniło. Nie wiem co się ze
mną działo.
-Ałaaa to boli – krzyknąłem, po tym jak coś, a raczej wredny
chochlik uderzył mnie w ramię
-Mówię do Ciebie braciszku! Coś Ci jest? Dziwnie wyglądasz…
-Wszystko w porządku, chodźmy na lekcje.
Wstając od stolika zauważyłem, że Jasper jakoś dziwnie się
na mnie patrzy. Nie mam pojęcia o co mu chodziło. Razem z nim i Alice poszliśmy
do klasy, pierwszą lekcje mieliśmy razem. Kiedy tylko przekroczyłem próg sali,
zobaczyłem piękną szatynkę w mojej ławce. Właśnie w mojej! Sam nie wiem
dlaczego się tak ucieszyłem. Usiadłem obok i wtedy poczułem jej zapach.
Zdziwiłem się, bo był znajomy, jednak nie mogłem zrozumieć jak to możliwe. Nie
znałem jej wcześniej, ani nie widziałem. Pamiętałbym, takiej dziewczyny nie da
się zapomnieć. Kiedy miałem się przywitać (tak, uaktywnił mi się tryb
dżentelmena) włączył się alarm przeciwpożarowy. Wszyscy zaczęli wychodzić, a moją
piękność zgubiłem w tłumie. Zaraz, dlaczego ja myślę o niej MOJA?! Powinienem
się ogarnąć. Okazało się, że zapalił się składzik w jednym z budynków. Nic
specjalnego, ale odwołali lekcje. Byłem niepocieszony. Jednak dowiedziałem się
dwóch rzeczy. Pierwsza – śliczna nieznajoma ma na imię Bella, a druga – za
cholerę nie mogłem usłyszeć jej myśli. Wróciliśmy do domu i od razu poszedłem
do swojego pokoju. Musiałem to wszystko przemyśleć. Faktem było to, że no cóż,
nigdy żadna dziewczyna, tak na mnie nie działała. Chyba wiedziałem co się ze
mną działo, ale na razie nie potrafiłem się do tego przyznać, nawet przed samym
sobą. Poza tym gdyby moja rodzina się dowiedziała, o matko z córką, byłaby
awantura stulecia. Kolejną rzeczą do rozpatrzenia, było to, że jej umysł był
dla mnie kompletnie zamknięty. Wcześniej takie rzeczy się nie zdarzały. Dziwna
sprawa. Będę musiał jutro z nią porozmawiać, może wtedy uda mi się ją rozgryźć.
Eee, „rozgryźć” to trochę nieodpowiednie słowo w moim przypadku. Nie ważne.
Nagle moje rozmyślania przerwała Alice, która bez pukania wpadła do mojego
pokoju. Jak zwykle zresztą…
-Edward jest sprawa, musisz jechać na Alaskę…
Z punktu widzenia Belli
Edward Cullen. Kate tyle razy mi o nim opowiadała, ale ja
jakoś nigdy nie zwracałam na to większej uwagi. Od dwóch godzin siedziałam w
moim pokoju i próbowałam odsunąć od siebie szok jaki przeżyłam w szkole. Jednocześnie wszystko stało się jasne, tylko
chyba nie do końca to do mnie docierało. Jednak teraz już rozumiałam dlaczego
co noc gościł w moim śnie, a przynajmniej w tej pierwszej, przyjemnej części. I
to, dlaczego zapisałam się tam do szkoły. To był ON. To ON miał być tym, który
zmieni moje życie na zawsze…
_____________________________
Hej, mam nadzieję że rozdział się spodoba ;)
Osobiście mam dość mieszane uczucia co do niego. Za
każdym razem jak go czytam zmieniam zdanie czy jest dobry czy fatalny ;P
Co do NN to pojawi się najwcześniej w środę, gdyż w niedzielę mam studniówkę i trzeba się przygotować, a później dojść do siebie ;D
Co do NN to pojawi się najwcześniej w środę, gdyż w niedzielę mam studniówkę i trzeba się przygotować, a później dojść do siebie ;D
Teraz kolejna sprawa, mam pytanie, czy chciałybyście, żeby
do postów dodawać zdjęcia?
Chodzi mi o np. zdjęcia domów naszych bohaterów, albo zestawów ubrań naszej słodkiej Belli.
Chodzi mi o np. zdjęcia domów naszych bohaterów, albo zestawów ubrań naszej słodkiej Belli.
Bo jeżeli jesteście chętne to od następnego rozdziału będą
się pojawiać.
No to na razie się żegnamy, do następnego tygodnia ;*